Strona:Karol May - Szut.djvu/343

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   315   —

też upewnić go w tem, że zamierzamy udać się do karaułu, aby się przez szyb dostać do wnętrza. To też mówiłem dalej:
— Ma on tam w szybie pod karaułem ukrytego nietylko tego więźnia, ale jeszcze jednego, pewnego kupca ze Skutari, któremu zabrał pieniądze, a chce jeszcze wydrzeć resztę majątku. Ten nieszczęśliwy i Stojko opowiedzą wam, co z nimi się stało, a wtedy uwierzycie, że Kara Nirwan jest Szutem. Żądam teraz od was i od starszeństwa, żebyście go pojmali i zabrali do wieży, niech wam pokaże wejście do szybu.
— Ja więźniem! — wrzasnął Szut. — Chciałbym widzieć tego, który się odważy mnie dotknąć. Pierwszy raz słyszę o jakimś szybie. Jestem gotów pójść dobrowolnie. Wy sami go sobie poszukajcie, ja go wam pokazać nie potrafię, ponieważ sam tego nie wiem. Gdy go odnajdziecie, zejdźcie na dół! Jeśli potem oskarżenie cudzoziemca okaże się prawdą, to bez oporu pozwolę się związać i odesłać w kajdanach do Prisrendi. Skoro się jednak wykryje, że skłamał, to zażądam surowego ukarania.
— Dobrze, zgadzam się na to! — odparłem.
— Do karaułu! — zabrzmiało ze wszystkich stron. — Pers miałby być Szutem? Biada cudzoziemcowi, jeżeli kłamie!
— Ja nie kłamię. Powierzamy się wam z całym spokojem. Odłożymy nawet broń na dowód, że jesteśmy ludźmi spokojnymi i żywimy uczciwe zamiary. Oddajcie strzelby, noże i pistolety, a sami idźcie z tymi zacnymi ludźmi do karaułu. Ja przechowam ją tutaj w chanie i nadejdę za wami z Kolamim.
To wezwanie wystosowałem do towarzyszy. Halef pomagał wprowadzić konie na dziedziniec, a teraz wrócił i rzekł, gdy zażądałem broni od niego:
— Ależ, zihdi, jakże będziemy się bronili, jeśli zajdzie potrzeba?
Nie mogłem mu powiedzieć, z jakiego powodu broń kazałem zostawić. Chciałem zapobiec jakiemu nierozwa-