Strona:Karol May - Szut.djvu/338

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   310   —

szina na mnie i z powrotem. Ten gwałtowny i bez sumienia człowiek odznaczał się pewnie wielką osobistą odwagą, ale pojawienie się ludzi, których uważał za nieżywych, a co najmniej za nieszkodliwych obecnie, co więcej, ludzi, którzy stanęli przed nim nagle zdrowo i cało obezwładniło jego energię. Broń w naszych rękach i pewna siebie postawa przekonały go, że nie żartujemy wcale. Z widocznym też wysiłkiem odrzekł naczelnikowi:
— Nie ja, lecz ty otrzymałeś policzek; twoją rzeczą jest wiedzieć, co uczynić. Jestem jednak gotów postarać się o nadanie powagi twoim rozkazom.
Położył znowu rękę na głowni pistoletu.
— Precz z ręką — zawołałem nań. — Ty nie jesteś policyantem. Gróźb twoich ja nie zniosę. Jeśli pokazałem stareszinowi, jak odpowiadam na niegrzeczność, to potrafię także stawić czoło pogróżkom prywatnego człowieka, który nie ma prawa tutaj rozkazywać. Pistolet to broń niebezpieczna dla życia. Kto mi nim grozi, wobec tego przysługuje mi prawo samoobrony. Rusz nim tylko, a dostaniesz kulą w głowę odemnie. Uważaj na to dobrze!
Odjął rękę od pistoletu, ale zawołał groźnie:
— Zdaje się, że nie wiesz, z kim mówisz! Uderzyłeś władcę tej miejscowości. Mierzycie w nas strzelbami i za to rzeczywiście odpokutujecie. Wszyscy mieszkańcy Rugowej zbiegną się, żeby was pojmać. Kraj padyszacha nie zna zwyczaju, żeby koniokrady godziły na życie ludzi uczciwych.
— Co pleciesz? Zaraz wam dowiodę, że się nie mylę co do osób, z któremi mam teraz do czynienia. Nie boję się ludzi z Rugowej, gdyż przybyłem uwolnić ich od dyabła, który pod ich bokiem i po całym kraju prowadzi swoje rzemiosło. Gdy rozbójnik i morderca nazywa nas koniokradami, to śmiejemy się z tego, ale ten śmiech może dlań stać się niebezpiecznym.
— Wy nimi nie jesteście? — zapytał. — Ten Anglik jedzie na moim koniu, a tamci dwaj towarzysze