Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.1.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Co o tem myślisz? — zapytał Długi.
— Że za tą skałą obozowali jacyś ludzie, którzy, ujrzawszy Indjanina, zaczęli go ścigać.
— Słusznie. Być może, są już zpowrotem.
— Albo może część tych ludzi została za skałą. Zatrzymaj się w zagajniku! Wsunę nos do tego kąta.
— Nie wsuwaj go przypadkiem do naładowanej flinty, która pragnie wystrzelić!
— Ani myślę, gdyż twój nosal bardziejby się do tego nadawał.
Zeskoczył z konia i oddał Długiemu cugle kłusaka, poczem co sił pomknął ku skale.
— Szczwany lis! — wykrzyknął zadowolony Davy. — Podkradanie się wymagałoby za wiele czasu. Trudno wprost uwierzyć, aby ten grubasek potrafił tak sadzić!
Przybywszy do skały, Mały powoli i ostrożnie posuwał się naprzód i znikł za wysuniętym kantem. Ale wkrótce znów się ukazał i mrugnął na Długiego, ramieniem opisując łuk w powietrzu. Davy zrozumiał, że nie powinien jechać wprost ku skale, podążył więc drogą okrężną przez zagajnik, aż natrafił na ślady, które poprowadziły go do Jemmy’ego.
— Co powiesz? — zapytał Mały, wskazując przed siebie.
Niedawno był tu rozbity obóz. Na ziemi leżało jeszcze kilka żelaznych garnków, wiele motyk i łopat, młynek do kawy, moździerz, rozmaite ma-

23