Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.1.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kolbą, kiedy się wam wreszcie zdaje, że należy się bronić. Wszyscyście tacy, nie wyłączając ciebie.
— Cieszę się wielce, że tak jest, a nie inaczej. Ale spójrzno, tam, zdaje się, widzę ślady w trawie!
Osadził konia na miejscu i wskazał w kierunku skały, u której stóp biegła po trawie długa, ciemna linja.
Davy także osadził konia, oczy przysłonił ręką i badał wskazane miejsce, potem zaś odezwał się:
— Będziesz mnie mógł zmusić do zżarcia centnara mięsa bawolego, jeśli to nie jest ślad.
— Ja to samo sądzę. Czy zechcemy dokładniej zbadać, Davy?
— Zechcemy? Jakże można mówić o chęci, kiedy jest mus?! W tej starej prerji nie można lekkomyślnie wymijać żadnego śladu. Trzeba zawsze wiedzieć, kogo się ma przed i za sobą, bo może się łatwo zdarzyć, że ktoś, kto położy się żywy, rano wstanie martwy. A zatem naprzód!
Dojechali do skały i zatrzymali się, badając ślad oczami znawców. Jemmy zeskoczył z konia i ukląkł na trawie. Jego stary kłusak, jakgdyby obdarzony ludzkim rozumem, położył pysk na trawie i cicho parsknął. Muł podszedł również,

16