Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.1.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nic podejrzanego, przeto wrócił do ogniska w chwili, gdy Old Shatterhand stanął za drzewem, — lecz nie zatrzymał się, tylko poszedł dalej.
— Bobie, — rzekł Davy — zostań tutaj. Naco się przyda twoje bieganie? Na pewno wpobliżu niema Indsmanów.
— Skąd massa Davy móc wiedzieć? — odpowiedział Bob. — Indsman móc być wszędzie, na prawo, na lewo, zgóry, zdołu, z tej strony, z tamtej, na przedzie, ztyłu.
— I w twojej głowie — roześmiał się Długi.
— Massa móc się śmiać. Bób znać swój obowiązek. Masser Bob być wielki i znany westman — nie robić błąd. Kiedy Indsmani przyjść, masser Bob odrazu ich zakatrupić.
Wyłamał młodą suchą jodłę i trzymał w swoich olbrzymich łapskach. Z tą bronią czuł się pewniej, niż z flintą. Pełen poczucia własnej godności kroczył w przeciwną stronę. Ponieważ szedł ku miejscu, gdzie stał Winnetou, przeto należało się wkrótce spodziewać zderzenia. Wobec tego Old Shatterhand pozostał jeszcze na swojem miejscu.
Nie omylił się bynajmniej. Negr był już blisko owego miejsca. Wiadomo, że konie indiańskie niełatwo oswajają się z murzynami, zapewne wskutek ostrego zapachu ich skóry. Oba rumaki zwąchały murzyna zdaleka i zaniepokoiły się bar-

112