Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Sillan III.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sobie na długo. Pozostaw to już mnie! Jestem doświadczony w tej dziedzinie.
Przybrał bardzo pojednawczy i uprzejmy wyraz twarzy i, zbliżając się do Beduinów, zapytał:
— Chcielibyście zapewne wypróbować nasze konie?
— Tak, — wtrącił pośpiesznie gospodarz — właśnie chcieli to uczynić. Tylko, że w tych koniach mieszka szeitan[1] i nikogo nie dopuszcza na siodło.
— O tak, one przyzwyczajone są do dobrych jeźdźców, i zdają się nie mieć wielkiego przekonania do tych Solaibów.
Ponieważ to brzmiało trochę drwiąco, jeden z Beduinów zapewnił:
— Niech poczekają! Nie sztuka dosiąść koni; niech tylko znajdziemy się w siodle, zobaczą wtedy, czy jesteśmy dobrymi jeźdźcami, czy nie! Bądź je łaskaw tylko wprzód uspokoić.

— Tej przysługi nie mogę wam odmówić; uprzedzam was jednak, że was pozrzucają.

  1. Djabeł.
82