Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Sillan III.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

To, co nastąpiło potem, przekraczało już wszelkie wyobrażenie. „Święty męczennik“ otworzył upust swej wymowie, i wykazał się zapasem takich wyzwisk i epitetów, których powtórzyć w tem miejscu niesposób. Uchylając czoła przed jego elokwencją w tym zakresie, pocwałowaliśmy dalej.
Co przeżyliśmy potem w zetknięciu z karawaną śmierci, zostało już opowiedziane poprzednio, i powtarzać tego nie mam potrzeby; obrazy te przeciągały teraz przed oczyma naszej duszy, gdy po latach w głębokiej ciszy nocnej siedzieliśmy na skraju tej samej drogi, którą niegdyś przejeżdżaliśmy konno. W pamięci przesuwały się przed nami obrazy jasne i wyraziste jak wówczas, nic też dziwnego, że nosom naszym wydawało się, że czują znowu te same potworne „rajskie zapachy“. Wiedzieliśmy dobrze, że było to tylko złudzenie; powietrze przesączało się do naszych płuc czystem balsamicznem tchnieniem, i wkrótce zaczęła nas ogarniać senność. Spożywszy

33