Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Sillan III.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kać można w oddalonych okolicach, odnajdują się w wiadomym punkcie zbornym, łączą się w grupy, które zkolei zlewają się ze sobą na dalszych punktach węzłowych, przyjmując z prawej i z lewej coraz to nowe dopływy, aż wzrastają do potężnych rozmiarów groźnej karawany śmierci, groźnej nietylko dlatego, że składają się na nią zdolne do wszystkiego jednostki ludzkie, lecz nadto — liczne kondukty pogrzebowe, które przyłączyły się po drodze. Wyobraźmy sobie setki i tysiące trupów, zawiniętych jedynie w cienkie płachty, lub spoczywających w połamanych oddawna trumnach, wystawionych miesiącami na największą spiekotę, przeciwności długiej podróży i działania atmosferyczne; znajdują się one w stanie całkowitego rozkładu i wydzielają odór, który z każdym podmuchem wiatru rozprzestrzenia się coraz calej. Nic też dziwnego, że w trop za tą karawaną idzie upiorne widmo zarazy. Takie orszaki pielgrzymów, niosące ze sobą trupy i pozostawiające za sobą śmierć, obdarzono

13