Strona:Karol May - Sillan III.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Bo zbyt gorąco wyrywasz się naprzód. Ta nieroztropna skwapliwość jest dla mnie niepożądana. Jestem zręczniejszy i bardziej doświadczony, niż ty, jeżeli więc nie będziesz dokładnie przestrzegał moich zaleceń, nie odpowiadam za nic. Uważaj, musimy znaleźć ukrycie; schowamy się tu, na lewo, do rowu między zwałami, i będziemy się posuwali wzdłuż niego aż do miejsca, gdzie widnieją płomienie. Teraz naprzód!
Walały się tutaj liczne, rozmaitych rozmiarów odłamy murów, złożone z cegieł dobrze spojonych ziemnym kitem; można było poza niemi wygodnie się kryć. To idąc, to skacząc, to brnąc, to pełzając, posuwaliśmy się naprzód. Na prawo ciemniała otwarta pustynia, na lewo piętrzyła się groźna gigantyczna masa Wieży Babel, u której stóp leżały głazy, wysokie jak domy, niekiedy jeszcze wyższe. Pośród takich właśnie złomów paliły się ognie; trzy z pomiędzy nich znalazły się już tak blisko nas, że mogliśmy wyraźnie rozróżnić poruszające się postacie. Im dalej szliśmy, tem bardziej wzmagał się

111