mowa; nie dawał jednak podstawy do żadnych wniosków. Wrzekomy mirza miał na palcach dużo pierścieni. Jeden z nich był złoty; na ośmiokątnem polu widniały litery arabskie. Z początku nie zwróciłem nań specjalnej uwagi; przy obydwóch kamratach nie znaleźliśmy również nic szczególnego; mieli tylko na palcach takie same pierścienie, jak przywódca, z tą jednak różnicą, że odlane były ze srebra. Pozdejmowałem je i przysunąłem do ognia, aby odczytać napisy. Ujrzałem dwie litery: sâ i lâm. Obydwie były połączone dwiema kreskami, co daje razem słowo sill — cień.
Byłem teraz pewien, że znalazłem to, czego szukałem. Te pierścienie są bezwątpienia znakami porozumiewawczemi, dowodami przynależności do tajnego stowarzyszenia. Muszę mieć wszystkie trzy; Pers nie powinien się jednak domyślić, że mam zamiar je zatrzymać. Kryjomo podniosłem z ziemi trzy kamyczki, położyłem je na otwartą dłoń i rzekłem głośno do Halefa:
— Dwa dziwne pierścienie. Chciał-
Strona:Karol May - Sillan I.djvu/48
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
46