Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/381

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ków wiozło niemi skóry. Zastrzelono ich również. Podżegaczem do mordu i przywódcą był Innua-Nehma. Powsadzał większość swych ludzi na czółna Upsaroków, polecając im zanieść skóry na równinę Seminola, gdzie Krwawi Indjanie wtedy mieszkali. Sam pozostał z kilkoma wojownikami, by dalej polować. Nie pilnował wcale rzeki, nie zauważył więc, że zjawiła się na niej cała masa Upsaroków. Na widok pomordowanych, przybysze wysiedli z łodzi i napadli nań. Ponieważ był człowiekiem mądrym, oświadczył im, że to uczynili Szoszoni wraz z Nana-po; widział na własne oczy, nie mógł jednak nic poradzić, gdyż wszystko odbyło się z błyskawiczną szybkością. Upsarokowie uwierzyli, darowali wolność i jemu i jego ludziom, stali się nawet jego sprzymierzeńcami i puścili się w pogoń za Szoszonami. Wreszcie pochwycili ich i sprowadzili do ciebie. Zginęli niewinnie na męczeńskim palu. Nana-po umrzeć ma również, skoro tylko jego squaw złoży niepotrzebnie odpowiednią ilość strzelb.
Uff, uff! — szepnął Kikatsa, gdy Winnetou skończył opowiadanie. — Gdyby tak było, jak mówi wódz Apaczów, winowajcami byliby Krwawi Indjanie nasi obecni sprzymierzeńcy!
— Tak też jest! A nawet gorzej. Wypowiedziałeś Szoszonom wojnę w przekonaniu, że wymordowali twoich ludzi; teraz będą szukali, zemsty, ponieważ posłałeś na pal ich niewinnych wojowników.
Uff! Czy Winnetou może dowieść, że wszystko, co mówił, jest prawdą?
— Nie kłamię nigdy. Mimo to dam ci dowód, gdyż sprawa jest niesłychanie ważna. Krwawi Indjanie sprzymierzyli się z tobą, by zabrać Szoszonom wielkie łupy.

373