Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/360

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nym wojownikiem, mądrym ojcem swego ludu i sprawiedliwym sędzią wszystkich oskarżonych. Jestem dumny, że wolno mi przebywać w jego obozie. Niechaj jednak odpowie na parę pytań!
— Niech Old Shatterhand zapytuje!
— Czy wolno mi będzie po oswobodzeniu z więzów pomówić z obydwiema młodemi blademi twarzami, które Peteh wziął ze mną do niewoli?
— Owszem.
— Czy muszę stanąć przed zgromadzeniem związany?
— Tak.
— Czy słowo, które mam dać, rozciągać się ma także poza dzień zgromadzenia bez względu na to, co zgromadzenie postanowi?
— Nie.
— Słuchaj więc, co powiem! Obiecuję do czasu zwołania zgromadzenia nie opuszczać obozu i nie uczynię nic takiego, cobyś musiał potępić. W dniu narady dam się znowu związać. Oto wszystko, co mogę przyrzec! Jeżeli wojownicy i starszyzna nie zadecydują, że wraz z obydwiema blademi twarzami mam odzyskać wolność oraz to wszystko, co nam zabrano, zaryzykuję własne życie, by wolność odzyskać. Nie oszczędzę żadnego Upsaroki, przeciwnie, zabiję każdego, kto tylko stanie na mej drodze i będzie mi przeszkadzać. Oto, co miałem do powiedzenia. Howgh!
Słowo „howgh” jest czemś w rodzaju potwierdzenia tego, co się powiedziało. Oznacza mniej więcej to samo, co basta, amen, skończone, gotowe.
— Old Shatterhand mówił jak prawdziwy mężczyzna — odparł wódz. — Pogróżka co do dalszego zacho-

352