Strona:Karol May - Sąd Boży.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzie w porządku. Tak dokładnie obliczymy czas, aby powodzenie było pewne. Teraz przystąpimy do pracy i sklecimy tratwę; musi być gotowa, nim się zmierzchnie.
— Czy jesteśmy pewni, że nikt nas nie będzie obserwował?
— Winnetou wie dobrze, że Pa­‑Utesowie nie przybędą tutaj.
— Czy przybędą, czy nie, to na jedno wychodzi; ale zawszeć to lepiej, jeśli się nie dowiedzą, że tu bawimy, i z jakim nosimy się zamiarem. Zawsze i we wszelkich okolicznościach jest lepiej, jeśli staje się to, co jest najlepsze. Jak myślisz, Pitt Holbers, stary coonie?
— Jeśli myślisz, że lepiej jest lepiej, drogi Dicku, to ani mi się śni mieć coś przeciwko temu, — odparł Pitt.
Zaczęliśmy ścinać cienkie konary; robota z powodu braku pił szła powoli, ale cicho i sprawnie. Nie brakło również świeżych, giętkich rózeg do wiązania pieńków. Zanim upłynęły dwie godziny, mieliśmy gotową tratwę. Sporządziliśmy dwa stery, na przodzie i ztyłu, a poza tem cztery wiosła, aby w razie potrzeby szybciej jechać, niż prąd będzie tratwę unosił.

Następnie zabrano cztery wiązki suchego drzewa i trawy, i złożono na tratwie. Teraz trzeba

49