Strona:Karol May - Sąd Boży.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Hollbers; ta przecież wystawiła jego ulubioną potrawę! Mogłem ich na szczęście zapewnić z własnego doświadczenia, iż połów będzię pomyślny; poszli więc nad brzeg, a tam się schowali, aby nis spostrzegł ich jakiś przechodzący Pa­‑Utes. Wyciągnąłem się w trawie i zamknąłem oczy, aczkolwiek nie byłem zmęczony. O śnie nie mogło być mowy. skoro oczekiwałem Apacza. Prawdziwy jednak westman, kiedy leży, zwykł przymykać oczy, gdyż wówczas słuch ma znacznie czulszy.
Upłynęła może godzina, kiedy wreszcie obaj rybołówcy wrócili. Połów był tak obfity, że mógł starczyć na obiad i wieczerzę. Niestety, nie mogliśmy zapalać ogniska przed przybyciem Apacza, ponieważ nie byliśmy pewni bezpieczeństwa. Nos indjański wyczuwa zdaleka zapach ogniska, a jeszcze dalej zapach pieczonego mięsa czy ryb.
Czas mijał; nadeszło południe. Upłynęły jeszcze dwie godziny; obaj „odwróceni toasts“ niepokoili się się o Apacza. Aby uspokoić ich, musiałem im uprzytomnić, jak wielka odległość dzieli nas od obozu, a jak powoli odbywają się za dnia wywiady. — Old­‑Cursing­‑Dry już dawno ocknął się z omdlenia, ale miał oczy zamknięte i wcale się nie poruszał. Było to nam tylko na rękę.

Wreszcie, wreszcie zaszemrało w zagajniku.

37