Leżałem od strony rzeki, a reis musiał nadejść od strony lądu, więc spodziewałem się, że mnie nie zobaczy. Znajdowałem się w położeniu prerjowego myśliwca, podchodzącego Indjan! Pod tym względem miałem dość wprawy i byłem pewien, że dowiem się czegoś ważnego.
Reis wszedł na pokład i przemierzył go krokami wpoprzek. Zawołano go cichem „pst!“, a on, widząc ich obu, zapytał:
— No, co robi ten giaur? Oby go Allah w wiecznym pogrążył ogniu!
Brzmiało to cokolwiek inaczej, aniżeli uprzejme przywitanie, z jakiem przyjął mnie na wstępie.
— Siedzi w swej komórce i pali fajkę — odpowiedział chajjal trzeci.
— Nie ma zamiaru wyjść?
— Nie. Czuje się niezdrów; wykurzy dwie fajki, a potem zaśnie. Zresztą, powiedziałem mu, że dostanie zapalenia oczu, jeżeli wyjdzie.
— Bardzo sprytnie! Bodajby ten pies udusił się swoim tytoniem! Jak śmie taki
Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/26
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
171
22