Strona:Karol May - Rapir i tomahawk.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A jeżeli ci się nie spodoba?
— On będzie mi się zapewne podobał! Pomyśl tylko o jego złotej strzelbie.
— To drobiazg. Cóżbyś powiedział, gdyby wyglądał jak, jak...
— No, jak?
— Jak ten strzelec, którego przed chwilą zaprowadziłam na spoczynek.
— Dziewczyno, porzuć głupie żarty! Czarny Gerard wygląda inaczej. A o tamtym nie wspominaj mi nawet! Czy upolował co kiedykolwiek? Czy potrafi co wypić? Teraz leży na słomie i śpi cały dzień. O nie! Czarny Gerard wygląda z pewnością inaczej. Wyobrażam sobie... Ale, ale ktoś nadchodzi.
Przed drzwiami zatrzymał się jakiś jeździec. Stary przyjrzał mu się, zanim ten jeszcze zsiadł z konia; podniósłszy brwi, rzekł do córki:
— Czy wiesz, co to jest psychologia?
— Tak; nauka o duszy.
— Doskonale! Otóż jestem psychologiem, znawcą łudzi. Popatrz na tego konia. Co o nim możesz powiedzieć?
— Niezwykle chudy.
— A jeździec?
— Jeszcze chudszy i bardzo niski.
— A jego ubiór?
— Cały w łachmanach.
— A broń?
— Stara i nieczyszczona.
— To wystarczy psychologowi. Ten człowiek ma chudego konia — dowód, że jest skąpy; postrzępiony

67