Strona:Karol May - Rapir i tomahawk.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

odwiedziła mego pana. Ponadto kazano mi oddać ten oto list.
Wyciągnął z kurtki kwadratowy kawałek skóry, w który był owinięty list. Pirnero chciał go otworzyć.
— Nie tutaj, ojcze, — poprosiła Rezedilla. — Wyjdźmy; takie listy czyta się bez świadków.
Wyszli oboje. Gdy po chwili wrócili, dziewczyna miała oczy czerwone od łez.
— Przeczytaliśmy list — rzekł Pirnero, głęboko wzruszony.
— Cóżeście postanowili?
— Na to trudno odpowiedzieć. Przecież wiecie, że wokoło wojna.
— Uważacie więc, że sennorita Rezedilla naraziłaby się na niebezpieczeństwo, gdyby wyruszyła do hacjendy? Pan mój wystara się o list żelazny, który Francuzi respektować będą bezwątpienia.
— A Indjanie?
— Ich nie trzeba się obawiać, sennor Arbellez wyśle bowiem spory oddział vaquerów i strzelców, którzy będą dostateczną ochroną dla sennority.
— No, tak. W tych okolicznościach możnaby zaryzykować, lecz to wszystko nie wyklucza niebezpieczeństwa. Jak długo możecie w Guadelupie pozostać?
— Przez dzień dzisiejszy.
— Namyślę się. Jutro otrzymacie odpowiedź i list do szwagra. Teraz nakarmcie konia i każcie sobie w kuchni dać coś do zjedzenia.
Anselmo wyszedł. Rezedilla pośpieszyła do kuchni, Pirnero zaś usiadł przy oknie i zaczął rozmyślać nad tem, co usłyszał od vaquera.

139