Strona:Karol May - Przez pustynię tom 2.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bito podczas uczty mały namiot dla naszych służących; przechodząc, zauważyłem, jak raczono ich jadłem i napojem. Za obrębem namiotów były przywiązane konie szejka; zaprowadził mnie do nich. Wszystkie były wyborne, ale jedna para wzbudzała we mnie szczery zachwyt. W tej parze była młoda, siwa klacz, stworzenie, nad które piękniejszego nie widziałem. Miała uszy długie, cienkie, prawie przezroczyste; nozdrza wydęte, krwiste, a grzywę i ogon miękkie jak jedwab.
— Wspaniała klacz! — zawołałem mimowolnie.
— Powiedz: Masz Allah! — prosił mnie szejk. Arab jest bardzo zabobonny na punkcie „uroku“. Komu się coś bardzo podoba, powinien powiedzieć, „Masz Allah“, jeśli nie chce nikomu uchybić.
— Masz Allah! — odpowiedziałem.
— Czy uwierzysz mi, że zgoniłem na tej klaczy dzikiego osła Sindżaru tak, iż padł ze zmęczenia?
— To niemożliwe!
— Na Allaha, to prawda! Możecie to poświadczyć!
— Poświadczamy! — odezwali się Arabowie jak jeden mąż.
— Z tą klaczą nie rozstałbym się za życia mego — oświadczył szejk.
— Który koń jeszcze ci się podoba?
— Ten ogier. Patrz na te członki, tę symetrję, tę szlachetną postawę i tę barwę sierści nader rzadką; czarna ona aż przechodzi w niebieską!
— To jeszcze nie wszystko. Ten ogier posiada trzy najwyższe zalety dobrego konia.
— Jakie?
— Szybkość, odwagę i długi oddech.
— Po czem ty to poznajesz?
— Włosy mu się skręcają u kłębu: to znak, że ma zwinne nogi; ma włos kędzierzawy w miejscu, gdzie się grzywa zaczyna: to wskazuje na długi oddech; włos mu się zwija w środku czoła, z tego widać, że to koń ognisty, dumny i śmiały. On nigdy nie opuści jeźdźca swego i poniesie go po przez tysiące wrogów. Czyś miał kiedy takiego konia?
— Tak.
— Ah! Jesteś więc bardzo bogatym człowiekiem.
— Koń ten nic mnie nie kosztował, to był mustang.
— Co to jest mustang?