Strona:Karol May - Przez pustynię tom 2.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie chcesz połączyć się z innymi szczepami Szammarów?
— A gdzieżby trzody nasze znalazły paszę?
— Słusznie. Chcecie się więc podzielić na mniejsze oddziały, zwabić gubernatora na pustynię i tu go rozgromić?
— Tak jest; on z wojskiem swojem nie może nic zrobić Szammarom. Inna rzecz z moimi wrogami; to są Arabowie; nie mogę ich dopuścić aż do moich pastwisk.
— Ilu wojowników ma twój szczep?
— Tysiąc i stu.
— A twoi wrogowie?
— Więcej niż trzy razy tyle.
— W jakim czasie mogą się wojownicy twego szczepu zgromadzić?
— W jednym dniu.
— Gdzie jest obóz Obeidów?
— Nad dolnym biegiem Cab-asfalu.
— A gdzie są Abu-Hammedzi?
— W pobliżu El Fattha, w miejscu, gdzie Tygrys przedziera się przez góry Hamrin.
— Po której stronie?
— Po obydwóch stronach.
— A Dżowarjowie?
— Między Dżebel Kernina a prawym brzegiem Tygrysu.
— Czy wysłałeś ludzi na zwiady?
— Nie.
— Powinieneś był to zrobić.
— Nie można. Szammara łatwo poznać i każdy byłby zgubiony, gdyby go spotkano. Ale — —
Zamilkł i spojrzał na mnie badawczo. Potem zagadnął mnie:
— Emirze, czy jesteś naprawdę przyjacielem Atejbeha Maleka?
— Tak.
— I naszym przyjacielem także?
— Tak.
— Pójdź ze mną; pokażę ci coś!
Wyszedł z namiotu, a za nim ja, Anglik i wszyscy obecni Arabowie. Obok wielkiego namiotu szejka roz-