Strona:Karol May - Przez pustynię tom 2.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Zaczekaj, przyniosę moją pieczęć, aby pismo zaraz kazać przygotować.
Wstał i wyszedł z pokoju. Ponieważ czarny nosił za nim fajkę, zostałem sam. Obok baszy leżało kilka papierów, któremi zajęty był, kiedy ja wszedłem do pokoju. Szybko chwyciłem jeden i rozwinąłem. Był to plan doliny Szejk Adi. Ach, czyżby ten plan stał może w związku z jego tajemnicami? Nie mogłem już dokończyć tej myśli, gdyż gubernator wszedł znowu. Na jego rozkaz zjawił się sekretarz, któremu podyktował trzy pisma; jedno do beja kurdyjskiego, drugie do komendanta twierdzy Amadijah, a trzecie do wszystkich naczelników miejscowych i różnych władz. Treścią ostatniego było, że mam prawo pobierać disz-parassi, a mieszkańcy tak samo mają zadość czynić moim żądaniom, jak gdyby stawiał je sam basza.
Czyż mogłem życzyć sobie czegoś więcej? Cel mego pobytu w Mossul osiągnąłem w pełni nadspodziewanie, a cud ten miałem do zawdzięczenia nietylko memu nieustraszonemu wystąpieniu, lecz także sodowej wodzie.
— Czy jesteś ze mnie zadowolony? — spytał.
— Nieskończenie, o bardzo. Dobroć twoja chce mnie zmiażdżyć dobrodziejstwy.
— Nie dziękuj mi teraz, później to zrobisz.
— Chciałbym móc to uczynić.
— Będziesz mógł.
— W jaki sposób?
— Mogę ci to powiedzieć już teraz. Jesteś nietylko hekimem, lecz i oficerem.
— Skąd to wnosisz?
— Hekim lub człowiek, piszący książki, nie odważyłby się odwiedzić mnie bez towarzystwa konsula. Masz bu-dieruldi padyszacha, a ja wiem, że padyszach pozwala czasem obcym oficerom zwiedzać swe kraje, aby mu potem zdali z tego wojskowe raporty. Przyznaj się, że jesteś takim.
To mylne zapatrywanie mogło mi przynieść jedynie korzyść, prostować byłoby więc rzeczą nierozumną. Nie chciałem jednakże kłamać i dlatego wygłosiłem następujące dyplomatyczne frazesy:
— Nie mogę przyznać ci tego, baszo! Skoro wiesz, że padyszach wysyła takich obcych oficerów, to sły-