Strona:Karol May - Przez pustynię tom 1.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tam.
Wskazałem kierunek ręką.
— Ukarz tych tutaj, effendi, a ja popędzę za zbiegiem.
— Siedział na wierzchowym wielbłądzie.
— A ja go jednak doścignę.
— Nie masz przecież zwierzęcia.
— Zihdi, mam tu przyjaciół, oni dadzą mi dobrego wierzchowca, daktyle i wory z wodą. Zanim zniknie z widoku, będę już na jego tropie. I ty znajdziesz mój trop, jeśli zechcesz za mną podążyć.
Po chwili już go nie było.
Halef widział wszystko i pomagał mi przy uwolnieniu Omara z rąk żołnierzy. I on nie posiadał się z gniewu i oburzenia.
— Dlaczegoście uwolnili tego człowieka, wy psy, potomkowie myszy i szczurów…
Nierychło byłby zakończył tę perorę, gdyby się wekilowa nie była zjawiła na placu. Miała znowu gęstą zasłonę na twarzy.
— Co się stało? — zapytała mnie.
— Twoje wojsko napadło na mego przewodnika.
— A wy, łotry, nicponie! — krzyknęła, tupiąc nogą i wyciągając z osłon pięści, ubarwione na czerwono.
— I uwolnili jeńca…
— A rzezimieszki, oszuści — syczała i zdawało się, iż lada chwila rzuci się na nich.
— Uczynili to na rozkaz wekila — dodałem.
— Wekila?… A to poczwara, nicpoń, uparta sztuka! Poczuje on mą rękę… i to zaraz, w tej chwili!
Obróciła się i potoczyła rozgniewana i zaperzona do selamliku.
O błogie władztwo pantofla, berło twoje jest zarówno potężne na Północy, jak na Południu, na Zachodzie, jak i na Wschodzie!
Halef miał teraz minę bardzo zadowoloną i rzekł:
— Ona jest wekilem, a on wekilową. Lepiej nam tu jest pod gielgeda wekilanin, w cieniu namiestnikowej, niż gdybyśmy mieli bu-djeruldu i znajdowali się pod gielgeda padiszahnin, w cieniu, czyli pod ochroną wielkorządcy. Hamduillah, cześć Allahowi, że nie mam szczęścia być wekilem tej namiestnikowej…