Strona:Karol May - Przez pustynię tom 1.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Czy możesz przysiąc, że to prawda?
— Na brodę proroka!
— To wystarczy! Czy słyszałeś te słowa? — zapytał potem mnie.
— Tak.
— Co powiesz na to?
— Że jest łotr. On zamordował, a teraz pozamieniał tylko osoby w swem oskarżeniu.
— On przysiągł, a ty jesteś giaurem. Nie wierzę tobie, lecz jemu.
— Zapytaj mego służącego, on jest moim świadkiem.
— Służy u niewiernego; dlatego słowa jego nie mają znaczenia. Zwołam wielką radę oazy, która wysłucha moich słów i rozstrzygnie o tobie.
— Nie chcesz mi wierzyć dlatego, że jestem chrześcijaninem, a jednak obdarzasz giaura swem zaufaniem. Człowiek ten jest Ormianinem, a więc nie wyznaje wiary muzułmańskiej, jest także chrześcijaninem.
— On przysiągł na proroka.
— To jest podłość i grzech, za który go Bóg skarze. Jeżeli nie chcesz mnie wysłuchać, oskarżę go przed radą oazy.
— Giaur nie może oskarżać wiernego, a rada oazy nie może wyrządzić mojemu przyjacielowi najmniejszej krzywdy, bo on ma bu-djeruldu, jest więc gielgeda padiszahnin, czyli takim, co stoi w cieniu wielkorządcy.
— Ja zaś jestem gielgeda zenin kyralin, takim, co chadza w cieniu swego króla. I ja mam bu-djeruldu; schowałeś je do kieszeni.
— Jest ułożone w języku giaurów; splamiłbym się, gdybym je czytał. Sprawę twą dziś jeszcze zbadam; tymczasem dostaniecie bastonadę: ty pięćdziesiąt, twój służący sześćdziesiąt, a przewodnik dwadzieścia uderzeń na stopę. Wyprowadźcie ich na podwórze; ja wnet nadejdę.
— Alykomin elleri — cofnijcie ręce! — zakomenderował podoficer.
Sto palców cofnęło się odemnie.
— Alyn-ic tifenkleri — podnieść broń!
Bohaterowie rzucili się do swych strzelb i podjęli je z ziemi.
— Wirmyn hep-icz — okrążyć wszystkich trzech!