Strona:Karol May - Przez pustynię tom 1.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Mężczyźni wracali z jakiejś wyprawy, a wielbłądy ich dźwigały łupy obfite. I córka szejka była z nimi, bo gdy zsiadała z wielbłąda, zauważyłem, że szaty jej były splamione krwią. Malek powitał mnie i rzekł, wskazując na łunę:
— Widzisz, żeśmy znaleźli statek. Spali, gdyśmy przybyli, a teraz zgromadzeni są u psów, ojców swych.
— Zabiłeś ich i obrabowałeś statek?
— Obrabowałem?... Cóż znaczy to słowo?... Czyż własność zwyciężonego nie należy do zwycięzcy? Któż może nam zaprzeczyć prawa do tego, cośmy zdobyli?
— Cehka, którą Abu-Zeif zrabował, należy do szeryfa emira.
— Do szeryfa emira, który skazał nas na wygnanie? Gdyby nawet pieniądze były jego własnością, nie oddałbym ich. Ale czy sądzisz napewno, że te pieniądze — to cehka?... Okłamano cię. Tylko sam szeryf ma prawo do pobierania tego podatku i nigdy nie powierzyłby ich Turkowi. Turek, którego miałeś za poborcę, był albo przemytnikiem, albo celnikiem paszy egipskiego, którego niechaj Allah zatraci!
— Nienawidzisz go!
— Jak każdy wolny Arab. Czyś nie słyszał o okrucieństwach, jakie się tu działy w czasach Wachabitów? Wszystko mi jedno, czy pieniądze należą do paszy, czy do szeryfa; nie oddam ich nikomu... Ale zbliża się czas Fagru. Przygotuj się do drogi. Nie możemy tu dłużej zostać.
— Gdzie myślisz rozłożyć się obozem?
— W miejscu, z którego mógłbym widzieć drogę z Mekki do Dżiddy. Abu-Zeif nie ujdzie moich rąk.
— Czyś pomyślał o niebezpieczeństwach, jakie ci grożą?
— Czy sądzisz, że Atejbeh obawia się niebezpieczeństw?
— Nie, ale nawet najodważniejszy człowiek musi być także ostrożnym. Jeśli Abu-Zeif wpadnie w twe ręce, a ty go zabijesz, to musisz bezzwłocznie opuścić te okolice. Wówczas mógłbyś stracić dziecko swej córki, które będzie właśnie z Halefem w Mekce.
— Powiem Halefowi, gdzie mnie ma szukać w takim wypadku. Hanneh uda się do Mekki, zanim my ru-