Strona:Karol May - Przez pustynię tom 1.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Od początku całej przygody ubiegło dość czasu, więc niebo się już zaczerwieniło na widnokręgu od zorzy; wody Nilu, wolne od mgieł, widoczne były, jak daleko wzrok sięgał. W dali widzieliśmy jeszcze Abrahima, stojącego ze swymi ludźmi na brzegu, a jeszcze dalej dostrzegliśmy żagiel, majaczący w czerwonym blasku wschodzącego słońca.
— To sandał! — zauważył Halef.
Tak, był to sandał, jedna z owych bark podłużnych, obsługiwanych przez sporą liczbę rąk i zaopatrzonych w silne żagle; sandale mogą iść w zawody z niejednym parowcem.
— On wezwie zapewne sandal ten na pomoc i puści się w pościg za nami — rzekł Isla.
— Przypuszczam, że to żaglowiec handlowy; nie usłucha jego wezwania!
— Reis nie będzie się wzbraniał, jeśli mu Abrahim ofiaruje odpowiednie wynagrodzenie.
— Ale i w tym wypadku nie zdołałby nas rychło doścignąć. Dość czasu minie, zanim sandał dobije do brzegu, a reis umówi się z Abrahimem! Nadto Abrahim musi się zaopatrzeć w rozmaite przedmioty, potrzebne do dłuższej podróży, albowiem niepodobna, by zgóry wiedział, jak długo potrwa pościg za nami.
Żagiel znikł nam z oczu; wiosłowaliśmy z całej siły i za pół godziny znaleźliśmy się przy naszej dahabie.
Stary Abu el Reizahn stał przy sterze. Widząc niewiastę między nami, domyślił się zapewne, że dokonaliśmy dzieła pomyślnie, przynajmniej aż do tej chwili.
— Podjedźcie ku nam! — zawołał — schody spuszczone!
Weszliśmy na statek; łódź przymocowano przy sterze. Natychmiast rozpostarto żagle; wiatr zadął w nie i pojechaliśmy środkiem rzeki, szybko niesieni przez prąd.
Przystąpiłem do reisa.
— Jak poszło? — zapytał.
— Bardzo dobrze. Opowiem ci; ale powiedz mi wpierw, czy sandał mógłby nas dopędzić.
— Czy nas ścigają?
— Sądzę, że nie, ale i to możliwe.
— Moja dahabie jest bardzo sprawna, ale dobry sandał dopędzi nawet najlepszą dahabię.