Strona:Karol May - Przez kraj Skipetarów.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   26   —

Tego dowodu prawdziwości słów Nebatii nie miałem oczywiście jeszcze wówczas w Ostromdży, mimoto jej uwierzyłem. Wielki Lineusz opowiada z uznaniem, że najlepsze okazy, które znachodził, zawdzięczał wskazówkom ludzi prostych, a często i mniej niż prostych. Dziecię ludu ma pełniejszy umiłowania wzrok dla tajników natury niż tzw. człowiek uprzywilejowany.
Przybywszy do miasta, udaliśmy się do kodży baszy, gdzie sporządziłem ów wykaz. Jego oczy się iskrzyły, kiedy przeliczaliśmy zawartość woreczków. Spytał jeszcze raz, czy nie pozostawiłbym jemu wysłania tych rzeczy, ale trwałem przy tem, że sam się tem zajmę. Miało się niebawem pokazać, że całkiem dobrze zrobiłem. Upierał się jednak przytem, oczywiście dla dokuczenia mi, żeby worki zapieczętować jego pieczątką. Naturalnie, że nie sprzeciwiałem się ani chwili.
Następnie kazałem sobie więźniów pokazać. Znajdowali się związani w jakiejś piwnicznej komorze.
Powiedziałem mu, że to zbyteczne udręczenie, on jednak twierdził, że z takimi nie można być nigdy dość surowym i że na noc postawi nawet pod drzwiami jednego ze swych parobków.
Byłem więc spokojny co do więźniów i nie przypuszczałem istotnie, że on związał ich teraz z tego powodu, ponieważ się spodziewał, iż przyjdę do nich zaglądnąć.
Stąd poszedłem do konaku, gdzie spożyliśmy spóźnioną wieczerzę. Siedzieliśmy w tym samym pokoju co w południe. Było dość wesoło, gdyż zdarzenia dnia dały nam sporo treści do ożywionej rozmowy. Północ dawno minęła, kiedy udaliśmy się na spoczynek.
Ja otrzymałem izbę honorową, do której się wchodziło po schodach. Ponieważ znajdowały się tu dwa łóżka, wziąłem z sobą Halefa. Wiedziałem, jak go cieszył taki dowód przyjaźni.
Zegarek wskazywał parę minut po drugiej, gdy zabieraliśmy się do zrzucenia ubrania. Wtem zapukał ktoś na dole do drzwi zaryglowanych. Otworzyłem okiennicę