Strona:Karol May - Przez kraj Skipetarów.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   140   —

Jeśli mnie nią obdarzysz, będą tak zadowolony, jak wtenczas, kiedy gospodarz przyniósł mi dodatki, które tu widzisz w koszu.
— Nie powinieneś był brać niczego!
— Daruj, zihdi, ale gdybym był nic nie wziął, nie moglibyśmy teraz nic ofiarować.
— Moglibyśmy mimo to.
— Ale nic takiego, coby natychmiast zaspokoiło głód tych małych stworzeń. Zresztą opierałem się niemal z narażeniem życia. Tłumaczyłem, że potrzebuję twego pozwolenia, że bez tego nic przyjąć nie mogę, skoro nie jesteś obecny. Przedstawiłem mu wszelkie powody, jakieby tylko wszyscy kalifowie razem wzięci wymyślić mogli, ale gospodarz trwał przy swojem. Powiedział, że daruje to nie mnie, lecz tobie. Na to zmiękło moje dobre serce, wskutek czego nie wzbraniałem się dłużej. Aby jednak być całkiem pewnym, trzymałem się zdala od tego. Dar był przeznaczony dla ciebie, a że gospodarz nie mógł ci go wręczyć, postawiłem przed nim buty, jako twych przedstawicieli i pełnomocników i odszedłem. Kiedy je potem ku swej radości ujrzałem, były grube i pełne wytworów ze światu zwierzęcego i roślinnego. Wyraziłem gospodarzowi twoją wdzięczność w dobrze ułożonej mowie, zatkałem buty i przymocowałem z tyłu do siodła. Jeżeli w tem zgrzeszyłem, to proszę o łaskawe względy dla mego błędu.
Niepodobna się było gniewać na tego poczciwca.
Nie wątpiłem, że ani mu przez myśl nie przeszło skłonić gospodarza do tego daru choćby jednem słowem. Halef nie zdobyłby się na to; miał nadzwyczaj delikatne poczucie honoru. Ale przekomarzał się trochę ze mną i miał w tem wielką przyjemność, ilekroć udawałem, że się daję przez niego wyzywać.
— Później oznaczę ci karę — pogroziłem mu. — W najlepszym razie będziesz musiał na dłuższy czas wyrzec się swej ulubionej potrawy. Nieprędko rozstanie się jaka kura ze swemi kochanemi kurczętami dla twojej wygody.