Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zabiłeś go; Allah użyczył ci zbawienia i łaski.
Potem zwrócił się do ciągle jeszcze krzyczących i radujących się Arabów:
— Dajcie już wreszcie pokój panu z grubą głową! Usłyszał już dość o swej hańbie, dusza jego wejdzie teraz w skórę pchły. Dalej ludzie, podziękujmy Allahowi za ocalenie! Uklęknijcie wraz ze mną i odmówmy świętą fathę!
El fatha, otwarcie, jest pierwszym rozdziałem koranu, który w religijnych obrzędach muzułmanów gra główną rolę. Wszyscy uklękli, zwróciwszy twarze ku wschodowi, i zaczęli się modlić monotonnie.
— Chwała i dzięki panu świata, wszechmiłosiernemu, który zapanuje w dzień sądu. Tobie jedynie chcemy służyć i ciebie błagać, iżbyś wiódł nas drogą prawą, drogą tych, którzy cieszą się twoją łaską, a nie drogą tych, na których się gniewasz i nie drogą błądzących!
Po modlitwie zajęli się moją osobą. Pytaniom i pochwałom nie było końca. Wreszcie jeden z nich wziął mię za rękę i odciągnął na bok.
— Ty chciałeś odpocząć tylko pod dachem Araba, tymczasem my prosimy cię, żebyś został u nas wiele dni! Jestem bej-ei-urdi, naczelnik obozu, zamieszkasz w moim namiocie, dopóki ci się będzie u nas podobało.
— Dziękuję ci, przyjacielu wędrowca, lecz moja droga jest długa, a kres jej daleki jeszcze. Zabiorę skórę lwa i ruszę dalej.
— Jak się zowie kres twej drogi? — zapytał ten, który poprzednio ze mną mówił.
— Timbuktu — odpowiedziałem, nie chcąc podawać Bab-el-Ghud.
— W takim razie ze mną mógłbyś pojechać, gdyż ja należę do wojowników Uelad Sliman, mieszkających na południu. Muszę tu jednak zaczekać na jednego z naszych ludzi, który pojechał z pewną wiadomością do miasta Franków.
Te słowa zajęły moją uwagę. Był to jeden z gości, o których mówił mi starzec.