Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/363

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

powód do zmiany kierunku, gdyż ślady skręciły na południowy zachód, a potem wprost na zachód.
Jechaliśmy tymi śladami między Szahia i Dra el Haua aż do zmroku wieczornego, kiedy znowu skierowały się na południowy zachód. Zmęczyliśmy rzeczywiście siebie i zwierzęta, a dokładne badanie tropu wykazało, że zbieg był przed nami tylko o godzinę drogi. To skłoniło nas do zatrzymania się z chwilą, gdy ciemność zaczęła zapadać. Po nocy łatwo było go minąć, mógł nas spostrzec za prędko, bylibyśmy go stracili. Postanowiliśmy dołożyć starań, żeby nazajutrz przed południem go doścignąć.
Rozsiodłaliśmy konie, dojechawszy do krzaków rożkowych, i urządziliśmy sobie z siodeł i der posłania.
— A jednak on mnie oszukał — rzekł Sar Abduk. — Nie pojedzie przez Seddadę i Neftę, lecz przez Asludż do Tuggurtu.
— Czy zna także tę drogę? — zapytałem.
— On zna tu wszystkie ścieżki. Przecież to chabir. Nawet na szocie zna wszystkie gmairy i głębie. Jego ruhh es sebcha nie zmyli; on prowadził podróżnych przez szot Rarsa i na el Toserija i es Suida[1]. Ja sam jechałem z nim przez Rarsa i koń jego ani raz nie stąpił fałszywie.
— Ja jechałem już także przez Dżerid. To przez sebchę Rarsa wiodą także ścieżki?
— Dokoła tej sebchy mało jest miejscowości zamieszkałych i dlatego niema tam pewnych ścieżek. Tylko bardzo śmiały Bedawi puści się na sól niebezpieczną.
— Jak daleko stąd do Asludż, które dzieli sebchę Rarsa od Melriru?
— Musiałbyś jechać od rana do wieczora.
— A do najbliższego punktu Rarsy.

— Możesz się tam dostać za trzy godziny.

  1. Główne ścieżki na szocie Dżerid.