Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nin, zwracając się do towarzysza, który widocznie był jego tłómaczem. Zamiast niego odpowiedziałem ja:
— Dopuściłeś się właśnie takiego czynu, za który tutaj surowo karzą. Zhańbiłeś wizerunek Ukrzyżowanego. Jeśli oskarżymy cię przed władzą, dostaniesz się do więzienia.
Ormianin zmierzył mnie od stóp do głów spojrzeniem, które miało być zabójczem, i zapytał:
— Kto jesteś, że pozwalasz sobie odzywać się do mnie w ten sposób?
— Jestem chrześcijanin, a jako taki mam obowiązek donieść sędziemu o takim czynie, jak twój obecny.
— Jesteś chrześcijanin? A jednak mówisz językiem wiernych, jak prawdziwy muzułmanin! Jesteś zatem podobny do węża, którego jadowity język ma dwa końce! Nie znasz mnie i nie dostąpisz nigdy tej łaski, żeby dźwięk mego imienia zabrzmiał w twoich uszach. Wiedz natomiast, że jestem mężem, przyzwyczajonym spluwać wzgardliwie, ilekroć szczeka nań parszywy pies chrześcijański.
Splunął ku mnie potrzykroć tak, że ślina padła na mnie za trzecim razem. Jestem bardzo spokojnym człowiekiem i nie unoszę się zwykle gniewem, a ilekroć na obelgę odpowiadam równie szybko i silnie, to nie dzieje się z nagłego rozdrażnienia, lecz z poczucia własnej godności. Tu nietylko mnie obrażono, lecz zbeszczeszczono rzecz najświętszą dla chrześcijanina, a sposób i rodzaj tego napadu nie pozwalał na obronę delikatną, w zgrabnie ułożonych słowach. Zaledwie ślina jego dotknęła mej odzieży, dostał pięścią w twarz i runął na ziemię. Zerwawszy się szybko, rzucił się ku mnie, lecz Turnerstick pochwycił go w tej chwili za kark i przygniatając do ziemi, zawołał do mnie:
— Charley, sprowadźcie policyę! Ja tymczasem tak ściągnę żagle temu drabowi, że przez godzinę ani o cal nie posunie się naprzód.
Tłómacz tak osłupiał, że się nie mógł poruszyć. Ja zawahałem się, czy posłuchać rady kapitana. Byłbym