Strona:Karol May - Pantera Południa.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kać na nas choćby przez jedną chwilę. Jestem jednak pewien, że przeczuwa, kim jesteśmy. Patrz, znowu daje znak.
Teraz Piorunowy Grot podniósł strzelbę i okręcił dokoła głowy. To wystarczyło, by się Sternau zorjentował, że jadą za nim znajomi.
— Mimo wszystko zbliżamy się do niego — zauważył Francisco.
— Rzecz oczywista — rzekł Piorunowy Grot. — Musiał wziąć konie, jakie mu się nadarzyły, wszystko jedno, dobre, czy złe, podczas gdy myśmy mogli sobie dobrać. Ponadto wzięliśmy je przecież z pastwiska. Sternau zresztą waży o wiele więcej, aniżeli każdy z nas. Patrz, zmienia właśnie konia.
Zobaczyli, jak Sternau w pełnym galopie przeskoczył z jednego siodła na drugie.
— Nie traci nawet czasu przy zmianie wierzchowców i mądrze robi — rzekł Piorunowy Grot. — Zobaczysz, że nie zmniejszy szybkości nawet wtedy, gdy dotrzemy do niego i gdy się z nami przywita.
Odległość między jeźdźcami zmniejszała się coraz bardziej; mogli już porozumieć się zapomocą głosu.
— Sennor Sternau! — zawołał Piorunowy Grot.
Zawołany odwrócił głowę i rzekł:
— Poznałem pana już dawno, sennor Unger.
— Po czem?
— Tak jeździć konno potrafi tylko westman, a pan był jedynym westmanem w całej hacjendzie del Erina. Niechże się sennor zbliży.
— Zaraz, zaraz.
Aby koniowi ulżyć, Piorunowy Grot stanął w sio-

42