Strona:Karol May - Old Surehand 06.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  337  —

Niejedno widziałem, wiele słyszałem. Może właśnie mógłbym wam dać jaką wskazówkę, gdybym choć tylko małą wzmiankę miał z waszej strony.
— To niemożliwe, mr. Shatterhand. Co mnie leży na sercu, to dla was zbyt dalekie i obojętne.
— A gdyby było inaczej; gdybym właśnie coś o tem przypadkiem się dowiedział?
— Wierzcie mi, że tak nie jest.
— A jednak chciałbym wam dopomóc do zrzucenia ciężaru, który was przygniata.
Na to Old Surehand odsunął się szybko ode mnie i rzekł niemal szorstko:
— Mr. Shatterhand, ja nie dźwigam żadnego ciężaru. Proszę was, nie nalegajcie na mnie! Nie uda wam się wydobyć ze mnie ani słowa!
— Co mówicie, przyjacielu! Nigdy nie miałem zamiaru wyłudzać od was czegokolwiek, cobyście chcieli zachować dla siebie. Z serdecznego współczucia, a nie z ciekawości, dotknąłem waszej tajemnicy. Zapewniam was o tem i spodziewam się, że mi uwierzycie.
— Wierzę. Pragnę jednak teraz jeszcze odpocząć, dlatego życzę wam dobrej nocy, mr. Shatterhand!
— Dobranoc!
Wyszukał sobie wygodne miejsce i położył się spać. Dziwiło mię to, że tak nagle uczuł znużenie. Jak mógł, znając mnie tak dobrze, wziąć moje szczere współczucie za natręctwo i odsunąć się ode mnie za moją gotowość do pomocy? Jako mężczyzna silnego charakteru, chciałem się obrazić, ale jako człowiek stłumiłem w sobie podnoszące się wzburzenie. Kto nosi się z tajemnicami, może nawet gorzkiemi, tego nie można nazwać szczęśliwym, a każdego nieszczęśliwego należy oszczędzać i usprawiedliwiać. Przebaczyłem więc przyjacielowi to, że mię tak szorstko odtrącił.
Kiedy czas mego czuwania się skończył, postarałem się o zmianę straży u Utajów i zbudziłem Apanaczkę, jako swego następcę. Mimo wielkiego zmęczenia, długo jeszcze rozmyślałem o tej tajemnicy, której