Strona:Karol May - Old Surehand 05.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  51  —

— Dziś pojmaliśmy jeszcze jednego jeńca.
— I sądzicie, że to dla was takie korzystne? Niech wam Winnetou powie, jak rzeczy stoją!
Apacz przezwyciężył tym razem swoją dumę i rzekł ze wzgardą:
— Stary kowboy ma jad w ustach. Nie bronię mu plwać nim na nas.
— Tak, to jad, od którego wszyscy zginiecie, jeśli natychmiast nas nie puścicie na wolność, th’ is clear!
— Niepotrzebnie nas straszycie! — zauważyłem ja z przekąsem.
— Będziecie wy inaczej śpiewali, gdy się dowiecie, co zaszło podczas waszej nieobecności.
Wskazał na świeżo schwytanego Indyanina i mówił dalej:
— Wojownicy Osagów, nie mogąc się doczekać powrotu swego wodza, wysłali do niego tego człowieka, ażeby zbadał przyczynę jego długiej nieobecności. Ten przyszedł do lasku, w którym wzięliście nas do niewoli, ale nas już nie zastał. Wtedy ruszył naszym tropem i znalazł nasze wczorajsze obozowisko. Czy niczego się jeszcze nie domyślacie?
— Domyślam się tylko, że go przytem schwytano.
— Bardzo ładnie! Ale tego nie wiecie, że on miał towarzysza, który, będąc rozsądniejszym i ostrożniejszym od niego, umknął i pośpieszył po kilkuset Osagów, którzy już wkrótce was dopędzą. Radzę wam uwolnić nas natychmiast, gdy bowiem nadejdą Osagowie i zastaną nas jeszcze w waszym ręku, nie oszczędzą was, lecz zdmuchną, jak wiatr nędzne zapałki!
— Czy to wszystko, co chcieliście mnie powiedzieć? — zapytałem.
— Narazie. Jeśli jednak będziecie na tyle głupi, żeby nie posłuchać mojej rady, to dowiecie się więcej!
— To lepiej będzie, jeśli zaraz wystąpicie z tą nową groźbą!
— Nie. Chciałbym wpierw zobaczyć, czy Old