Strona:Karol May - Old Surehand 04.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  495  —

rzyszył Old Surehandowi młody wódz Komanczów, Apanaczka?
— Tak, Old Surehand mówił mi o tem — odrzekł Wallace.
— Dokąd udał się ten Indyanin i gdzie rozstał się z Old Surehandem?
— Pojechał był z nim z fortu Terrel nad Rio Pecos, tam się pożegnał, ażeby wrócić do swoich.
— To dobrze! Wiecie może, którą rutę obrał teraz Old Surehand?
— Popłynął statkiem do Topeki, a potem miał ruszyć konno w górę Republican-River.
— Tak przypuszczałem. Jakiego ma konia?
— Tego, którego dostał od was, sir.
— To doskonale! Spodziewam się odnaleźć wkrótce jego ślady.
— Mogę udzielić wam pewnej wskazówki w tym względzie. W Topece poszukajcie winiarni Piotra Lebrunsa. Tam on pewnie zajechał, bo zna się z gospodarzem. O dwa dni drogi wzdłuż Republican-River znajduje się na prawym brzegu rzeki wielka farma, do której należą znaczne obszary ziemi. Właściciel jej utrzymuje ogromne stada koni i bydła, a nazywa się Fenner. Ilekroć Old Surehand tam był, zawsze go odwiedzał. Więcej nie mogę wam nic powiedzieć, mr. Shatterhand.
— To też zbyteczne. To, co powiedzieliście, wystarczy mi aż nadto do moich zamiarów. Dowiecie się kiedyś, że przyjaciela Surehanda znalazłem tak pewnie, jak gdybyście mi opisali byli drogę krok za krokiem.
Pożegnawszy się z nim, opuściłem jego dom.
Gdy nadszedł czas udania się na miejsce lądowania parowca, poprosiłem panią Thick o rachunek. Ale strzeliłem przez to bąka, gdyż ona uraziła się tem tak dalece, że prawie łzy jej w oczach stanęły. Oświadczyła, że to wielka obraza dla niej dawać jej pieniądze za to, że miała niezapomniany zaszczyt widzenia u siebie Old Shatterhanda. Ja zauważyłem ze swej strony, że