Strona:Karol May - Old Surehand 04.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  425  —

trzyli konie i, zaspokoili własny głód i pragnienie. Potem znaleźli „store“, w którem dostali wszystko, czego potrzebowali.
Potem wrócili do portu, ażeby zobaczyć, co się stało z żaglem, który przedtem widzieli.
Sternik, idący przodem, stanął na miejscu, skąd był wolny widok na port i przystań. Zatrzymał się z głośnym okrzykiem, jakby na widok niespodzianki.
Behold, co za żaglowiec! Wpada właśnie do portu, jak... mille tonnere, sacre bleu, święty kadłubie, to klipper, klipper z urządzeniem szonera, to „Swallow“, „Swallow“, Jezus Marya, hejhahaha!
Zaczął klaskać żylastemi rękoma, sprawiając taki łoskot, jakby strzelano z moździerzy. Chwycił potem jedną ręką Hammerdulla, a drugą Holbersa i zaczął z nimi tańczyć w kółko, że to aż zwróciło uwagę tłumu, który z ciekawością otoczył myśliwców.
— Czy hejhahaha, czy nie, to wszystko jedno — ryczał Hammerdull, opierając się przymusowemu tańcowi. — Puść mnie, ty bezmyślny potworze morski! Co nas obchodzi twoja „Swallow“?
— Co nas obchodzi? Zaraz, zaraz wam to powiem — oświadczył Piotr Polter, puszczając obu uciśnionych. — „Swallow“ to okręt wojenny, jedyny, który szybkością przewyższa „L’ horrible’a“. A kto jest komendantem? Porucznik Parker, a ja go znam. Teraz nam nie umkną te łotry! Teraz już są nasi!
Radość sternika udzieliła się drugim. Omyłka była niemożliwa, gdy na dzióbie zbliżającego się statku rozłożyła wyrzeźbiona z drzewa niebieska jaskółka swoje śpiczaste skrzydła. Porucznik Parker był widocznie śmiałym i bardzo zręcznym żeglarzem, zupełnie pewnym każdego ze swoich dobrze wyszkolonych ludzi, skoro nie spuścił jeszcze ani jednego żagla, choć wpływał już do przystani. Leżąc prawie na boku, pędził wysmukły statek pod naporem żagli, jakby pędzony parą. Na przednim pomoście wykwitł obłoczek dymu, huknęły powitalne wystrzały, a z portu im odpowie-