Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  112  —

— Udaj się z tem pytaniem do Omaha lub San Francisco, tam ci powiedzą. Na mojej bluzie nie wisi rozkład jazdy!
— Nie spodziewam się tego nawet po tym starym łachmanie. Czy nadejdzie ze wschodu, czy z zachodu, to wszystko jedno. Jeśli nadejdzie, to się do niego wezmą. Ale czy my zgodzimy się na to spokojnie, żeby go zatrzymali, a podróżnym odebrali skalpy i życie, to znów inna rzecz. Coż ty na to?
— Uważam za nasz obowiązek przejechać im szkłem po pod nos.
— Takie i moje zdanie. A zatem na ziemę i naprzód! Człowieka, siedzącego wysoko na koniu, łatwiej zauważą szpiegowie, aniżeli ładnie i pokornie idącego na własnych nogach. Zobaczymy, w której dziurze oni siedzą. Ale trzymać strzelby gotowe do strzału, bo jeśli nas spostrzegą, to one będą przedewszystkiem potrzebne!
Zaczęli skradać się powoli i z nadzwyczajną ostrożnością. Ślady, którymi szli i do których przyłączyły się ślady Apacza, prowadziły najpierw do wału kolejowego, a potem dalej wzdłuż niego. Gdy zdaleka pokazały się faliste wzniesienia gruntu, zatrzymał się Hammerdull i rzekł:
— Gdzie te łotry siedzą, to oczywiście wszystko jedno. Pozwolę jednak, żeby mię dopóty pieczono, dopóki nie zrobię się tak twardy i suchy, jak mr. Holbers, jeśli nie cofnęli się za owe karłowate góry. Nie możemy jechać dalej, bo...
Słowo uwięzło mu w gardle. Równocześnie podniósł kolbę starej strzelby do twarzy, ale opuścił ją natychmiast. Ze zbocza wału po drugiej stronie podniosła się jakaś postać, przemknęła przez wał z iście kocią zręcznością i stanęła w następnej chwili przed podróżnymi. Był to Apacz.
— Winnetou zobaczył nadchodzące dobre blade, twarze — rzekł. — Odkryliście ślady Ogellallajów i ocalicie konia ognistego od zguby.