Strona:Karol May - Old Surehand 02.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
3. W kaktusowej pułapce.

Gorący wiatr pustynny ustał, a słońce dosięgło ostatniej ósmej części swego dziennego łuku. W powietrzu nie było już lotnego piasku, więc mogliśmy się patrzeć, jak błyszcząca kula zwiększała się, zapadając. Jakiej scenie będą też jutro przyświecały jego promienie? Takie pytanie musiała sobie zadawać większość z nas, kiedyśmy z początku siedzieli cicho na miejscach. Chociaż bowiem nie baliśmy się Komanczów, wiedzieliśmy jednak wszyscy, że najlepsze i najostrożniejsze rachuby człowieka może zmarnować niespodziany przypadek.
Oczywiście, że opowiedziałem najpierw Winnetou, co przeżyłem od przybycia na schadzkę w górach Sierra Madre. Ponieważ w opowiadaniu nie pominąłem moich towarzyszy, nie potrzebował Apacz pytać ich w celu nabrania jasnego wyobrażenia. Kiedy skończyłem, zrekapitulował to, co usłyszał, w słowach:
— Teraz należy nam jedynie myśleć o tem, co dotyczy miejsca, na którem się znajdujemy. Resztę omówimy później. A więc Wupa Umugi ma ze sobą nad Saskuan-kui stu pięćdziesięciu wojowników?
— Było ich stu pięćdziesięciu czterech. Od tego należy odjąć tych sześciu, których pokonaliśmy nad Alczeze-czi.
— Nale Masiuw chce się do nich przyłączyć ze stu ludźmi?
— Wielu z nich padło lub zostało zranionych w walce z żołnierzami, lecz on posłał do domu po stu nowych.