Strona:Karol May - Maskarada w Moguncji.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tach i o kapitanie Shaw. Wallner wraził oczy w Kurta i zawołał:
— Nie rozumiem pana! Nie wiem nic o żadnym Shawu, ani o dokumentach.
— Namyśli się pan jeszcze — uśmiechnął się Kurt. — Przedewszystkiem muszę panu oznajmić, że ten Shaw nie dotrze do Rodrigandy, gdyż, naskutek mego doniesienia, ściga go się już dawno. A następnie mogę pana zawiadomić, że, niejaki Helbitow jest teraz pod kluczem.
Bankier zerwał się z miejsca. Ledwo mógł opanować drżenie.
— Powiedziałem dopiero co, że pana nie rozumiem.
— No dobrze, więc powiem więcej, — oświadczył Kurt, podnosząc się. — Przyszedłem tu jako przyjaciel pana v. Platena, aby pana oszczędzić. Ponieważ się pan nie przyznaje, będę zmuszony przysłać policję.
— Ach, chce mi pan grozić? Nie lękam się pana.
— Zarządzi się rewizję.
— Nic się nie znajdzie!
Ba! Nie bądź pan zbyt pewny. Nietylko w domu zrobi się rewizję.
— A gdzie jeszcze, panie poruczniku? — zapytał Wallner z szyderczym uśmiechem, pod którym krył się tajony strach.
— W ogrodzie.
— Dla mnie...
— Nawet w pawilonie.
— Niech tam...

57