Strona:Karol May - Maskarada w Moguncji.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

często przy pożegnaniu mimowoli powtarza się w skrócie treść rozmowy.
Tuż przy furtce wznosiło się drzewo bzowe. Kurt zaszył się pomiędzy gałęzie i przylgnął do ziemi. Po chwili nadeszli obaj mężczyźni. Zatrzymali się przy furtce, tak blisko, że Kurt mógłby ich dotknąć rękoma.
— A czy te papiery są naprawdę pewne u pana? — zapytał nieznajomy.
— Tak, niema obawy, — odpowiedział bankier. — W moim pawilonie mam skrytkę, której nikt nie znajdzie; tam są przechowywane, dopóki nie przyjdzie ich odebrać upełnomocniony wysłaniec.
— A powiedz mu pan, aby śpieszył do Berlina! Wiem dokładnie, że przyjechał tam dziś ajent rosyjski, który będzie oczekiwał pod fałszywem nazwiskiem Helbitow. Nie mogłem dłużej zostać w stolicy. Musiałem uciekać, wczoraj bowiem przekonałem się, że mnie śledzą. W jakiej gospodzie mieszka ów Helbitow, nie wiem; ale wystarczy przejrzeć listę cudzoziemców; paszport ma wystawiony na kupca futer. Papiery nosi pod podszewką kapelusza. — Niech pan w razie potrzeby pisze do mnie pod adresem hrabiego Rodriganda, do Hiszpanji; zabawię tam przez dłuższy czas.
— Ale, czy Austrja dotrzyma słowa?
— Jeśli nastąpi odwet za Sadowę, powstanie nowe Królestwo Westfalskie; pan będziesz ministrem finansów. Być może, owe tajne dokumenty, które przywiózł Helbitow, zawierają zgodę Rosji. Polecono mi zbadać nastroje środkowych państw. Ale ponieważ

51