Strona:Karol May - La Péndola.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wyjednam panu zezwolenie policji.
Sternau potrząsnął ręką bagatelizująco:
— Dziękuję panu, mylordzie. Rezygnuję z wszelkiego współdziałania władz.
— Ale w takim razie narażasz się sir na wielkie niebezpieczeństwo.
— Ja się nie obawiam. Jeżeli poproszę pana o coś, to w każdym razie nie o pomoc u władz. Czy nie mógłby mi mylord ułatwić poznania Pabla Cortejo?
— Ależ jak najchętniej. Więc pan chce go poznać?
— Tak, nieodzownie.
— Dobrze. Obracam się w kołach, do których i on czasami zagląda. Zresztą, jestem przekonany, że to szubrawiec. Chciał niedawno — aha, teraz mi dopiero wpada do głowy... Panu chodzi o to, gdzie przebywa Pedro Arbellez?
— Tak, mówiłem już o tem.
— W takim razie służę informacjami. Jest obecnie właścicielem hacjendy del Erina, położonej na północy Meksyku. Cortejo chciał mnie oszukać, proponując kupno hacjendy, mimo że to własność Arbelleza.
— Będę zapewne zmuszony do odszukania tej hacjendy.
— Ależ doktorze, dlaczego pan oddaje tej sprawie tyle wysiłku i pracy?
— Proszę nie zapominać, że hrabianka Roseta de Rodriganda jest obecnie moją żoną. Mariano jest jej bratem, a więc moim szwagrem.
— Czy Mariano wie o tem?
— Przeczuwa tylko. Nie mówiłem z nim bliżej o tej sprawie. Prosiłem również miss Amy i Ungera, aby za-

114