Strona:Karol May - La Péndola.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wać się w sprawy, zupełnie mi nieznajome. Cóż jest z tym doktorem Sternau?
— Rozesłano za nim listy gończe.
— Co takiego? Co pan powiada?
— Mówię prawdę. Poszukują go w Hiszpanji za usiłowanie morderstwa, kradzież i uprowadzenie.
Kapitan obrzucił komisarza dziwnem spojrzeniem i zapytał:
— Tylko za te drobnostki?
— To pan nazywa drobnostkami?
— Mam wrażenie, że mnie pan nie zrozumiał. Otóż oświadczam panu, że doktór Sternau jest dzielnym i zacnym człowiekiem. Raczej mógłbym przypuścić, że to pan jest mordercą, uwodzicielem albo złodziejem, aniżeli on. Wykłada mi pan tutaj jakieś duby smalone. A zresztą, czy pan jest naprawdę komisarzem, czy ma pan dowód osobisty? Nie znam pana.
— Jak pan śmie żądać ode mnie dowodu!
— Przecież każdy oszust może się podać za komisarza. Niech pan wyjdzie i proszę nie wracać bez dowodu osobistego.
— Czy pan zdaje sobie sprawę z tego, co pan robi?
— Tak, doskonale. I zdaję sobie również sprawę, że pana każę wyrzucić, jeżeli pan sam nie odejdzie.
— Wrócę tu w asystencji. A ponadto zaskarżę pana za opór władzy. Nie powinien się pan uważać za udzielnego księcia.
Kapitan zadzwonił. Wszedł Ludwik.
— Ludwiku.
— Słucham, panie kapitanie.

8