Strona:Karol May - Ku Mapimi.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
IV
PODWÓJNY POJEDYNEK

Rankiem wyszedł Sternau na jedno z pastwisk, dosiadł pierwszego z brzegu konia i pocwałował na nim w okolicę hacjendy. Po jakimś czasie powrócił ze spaceru, zostawił konia na pastwisku i udał się w kierunku domu. Przy bramie spotkał porucznika Pardero.
— Ah, sennor Sternau — rzekł ten niezbyt grzecznie. — Szukałem pana.
— W jakiej sprawie? — zapytał krótko Sternau.
— Muszę z sennorem pomówić.
— Musi pan? Czy to ma znaczyć, że chce mnie sennor zmusić, bym go wysłuchał?
— Oczywiście — brzmiała ironiczna odpowiedź.
— No tak, człowiek kulturalny nie odmawia posłuchania nikomu, byle tylko odpowiednie formy były zachowane. Ale tu, pod bramą, nie mam zamiaru dyskutować. Niech pan wejdzie łaskawie do mego pokoju.
Porucznik pobladł z gniewu, cofnął się o krok i rzekł:
— Puszy się pan jak paw. Czy uważa sennor siebie za osobę aż tak wybitną?
— Pah! Chyba mi pan przyzna, że pod względem zarówno duchowym, jak etycznym, nie jesteśmy sobie równi. Mimo to chętnie pana wysłucham.

90