do rozpoczęcia pojedynku nie dany. Proszę trzymać się przepisów, w przeciwnym bowiem razie zamiast szabli będę musiał użyć pierwszego lepszego pręta.
Rotmistrz wziął do ręki szablę. Stanęli do walki.
Na dany znak rozpoczęli. Rotmistrz rzucił się na przeciwnika w dzikiej pasji; ale Sternau stał dumnie i spokojnie, parując z łatwością każde natarcie. Nagle oczy jego zabłysły i potężnem uderzeniem ciął rotmistrza w rękę, poczem w błyskawicznem tempie włożył swą szablę do pochwy. Rotmistrz wypuścił z rąk klingę i ryknął:
— O ja nieszczęśliwy, moją ręka!
Szabla leżała na ziemi, obok niej cztery palce rotmistrza, które odrąbał Sternau. Verdoja usiłował ukryć krwawiący kikut w zanadrze.
Sternau zwrócił się spokojnie do sekundanta:
— Ten człowiek już nigdy prawą ręką nie dotknie żadnej kobiety wbrew jej woli.
Rotmistrz wyciągnął dłoń okaleczoną i zawołał:
— Jesteś djabłem wcielonym, ale poskromię cię jeszcze.
Sekundant podszedł doń wraz z porucznikiem Parderem. Starali się uspokoić go, zahamować upływ krwi. Rotmistrz półgłosem obrzucał Sternaua dzikiemi złorzeczeniami. Sternau udawał, że ich nie słyszy.
Po ukończeniu opatrunku rotmistrz rzekł do porucznika Pardera:
— Jeżeli pan zastrzeli tego psa, daruję panu cały dług karciany.
Pardero skinął głową mechanicznie i bezmyślnie.
Strona:Karol May - Ku Mapimi.djvu/111
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
109