Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Palę i mówię w imieniu moich białych braci i sióstr, znajdujących się tutaj. Pragniemy być jako bracia i siostry Nawajów, i chcemy pomagać im w walce i w pokoju. Powiedziałem. Howgh!
Wręczył fajkę wodzowi, który ją wykurzył do końca. Potem zawiesił kalumet na sznurze i rzekł:
— Jutro popłynie krew mordercy i jego obu towarzyszów.
— Czy przypuszczasz, że tu przybędą? — zapytał Sam.
— Tak.
— Przybędą jednak skrycie. Trzeba wytężyć uwagę.
— Wyślę na ich spotkanie dwóch ludzi o oczach sokolich.
— Hm. Oczywiście, pojadą waszym tropem, przybędą zatem pod obóz. Wystarczy więc jedynie wycofać się i zaczaić wpobliżu, a będziecie ich mieli w garści.
— Mój brat mówi słusznie. Wyślę jednak naprzeciw obu wywiadowców.
— A jeśli nie pozwolą na to okoliczności?
— Któżby mógł mi przeszkodzić?
— Nijorowie.
— Nietylko nie przeszkodzą, ale, przeciwnie, pomogą schwytać morderców. Pojechali ku na-

87