Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Sam ziewnął i odpowiedział półgłosem:
— Budzić? Nie, muszą się wyspać. Ponieważ mnie już obudziłeś, więc we dwóch zbadamy, dokąd się wymknął ten nieprzezorny człowiek, aby w ciszy suszyć sobie głowę nad swoją znakomitą operą. Chodź, poszukamy!
— W jakim kierunku?
— Nie ośmielił się chyba wejść do lasu i na pochyłość góry.
— Nie, na pewno wymknął się na lewo na równinę, aby śpiewać do księżyca. Pójdziemy w tę stronę. Weźmiemy ze sobą broń? Wątpię, czy będzie potrzebna.
— Potrzebna, czy niepotrzebna, westman nie rozstaje się ze strzelbą. Na wszelki wypadek biorę swoją.
Porozumieli się z Drollem, który także zauważył nieobecność emeritusa.
— Musiał się oddalić, — zapewnił — zanim zluzowałem Szi-So. Sprowadźcie go zpowrotem, bo gotów nam piwa nawarzyć!
— Sprowadzimy go, jeśli się nie mylę, — skinął Sam. — Jeśli zakreślimy półkole, to na pewno wpadniemy na jego ślad. Księżyc nie świeci wprawdzie jasno, ale myślę, że go spostrzeżemy, że zmyjemy mu głowę, jako żywo, skoro go znajdziemy!
Hawkens i Frank poszli na zachód brzegiem lasu, aby później zakreślić na wschód półokrąg dokoła obozu. Chodzili nachyleni, szu-

6