Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jednego ojca powinni się kochać i wspomagać w potrzebie, w trosce, w biedzie i w niebezpieczeństwie, a nie kłócić się, lub, co gorsza, zwalczać. Tam, na dole, na południo-wschodzie, mieszkają Komanczowie, śmiertelni wrogowie Apaczów; ich wojownicy rok rocznie wyruszają do walki z Apaczami; a zatem nasze szczepy powinny się skupić i obronić przed tymi rabusiami i mordercami. Lecz one, przeciwnie, kłócą się, mordują wzajemnie i przez to nie starczy im sił do odparcia wspólnego wroga. Kiedy dusza moja o tem myśli, serce uciska ciężar głazu. Nijorowie i Nawajowie uważają mnie za wodza Apaczów; oni sami są Apaczami; dlatego uszy ich powinny słuchać moich ust. Schwytałeś w niewolę mnie i moich białych braci, aczkolwiek nic złego nie wyrządziliśmy tobie, aczkolwiek należymy do jednego plemienia. Czy możesz mi podać jakiś słuszny powód?
— Tak. Twoje serce przychyla się bardziej ku Nawajom, niż ku nam.
— Mylisz się. Wszystkim wam jestem bratem.
— Ale twoja dusza należy do białych twarzy, naszych wrogów!
— Mylisz się również. Kocham wszystkich ludzi, — białych, czy czerwonych, — którzy czynią dobro. Jestem zaś wrogiem wszystkich złych

26