Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

poznał. Nie był bynajmniej bohaterem, a miał przeciwko sobie trzech bandytów.
— Bądź pan łaskaw i wyjdź do nas! — rozkazał król nafty. — Nie spełnia pan obowiązku, który ci powierzyli!
— Obowiązku? — zapytał, wychodząc lękliwie ze szpary.
— Tak, sir. Miał pan przecie strzec swego dobrego przyjaciela, kantora. Dlaczego pan umknął?
— Widziałem trzech nadjeżdżających jeźdźców, nie poznałem was jednak.
— Tak! Gdyby pan nas poznał, nie uciekłbyś?
— Nie.
— Cieszy mnie, że darzy pan nas tak wielkiem zaufaniem. Bądź pan łaskaw wrócić wraz z nami do kantora!
Otoczyli go i zaprowadzili do drzewa. Tam król naftowy wyjął rewolwer, nabił i rzekł:
— Muszę panu powiedzieć coś wesołego. Mimo próśb kantora nie rozwiązaliście go — —
— Zabroniono mi! — wtrącił szybko bankier.
— To nas nie obchodzi! Kantor jest bardzo rozżalony i żąda, abyśmy panu pokazali, jak przyjemnie być spętanym. Jesteśmy łaskawsi od pana i spełnimy jego skromną prośbę.

129