Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Czy ja wiem? Może zwężenie kiszek, może zapalenie stawów.
— Weź go pan i obejrzyj!
Frank musiał podnieść kamień, aby wziąć chrabąszcza.
— Kamień go przycisnął — oświadczył po zbadaniu.
— Słusznie! Ale jakże się to mogło zdarzyć? Czy ten owad sam się wtłoczył pod kamień z samobójczą intencją?
— Nie. Nato był chrabąszcz za słaby. Kamień opadł nań i — — —
Urwał, namyślał się przez chwilę, uderzył ręką w czoło i zawołał:
— Nareszcie złapałem byka za rogi! Teraz pojmuję! Czy można było pomyśleć, że taki roztropny człek, jak ja, okaże się tak bajecznie głupi! Kamienie przyprawiły biednego chrabąszcza o śmierć. Więc kopiec z początku usunięto, a potem znowu usypano. Poco i dlaczego? Ponieważ zamyka wejście do jaskini i — —
Hobble-Frank znowu umilkł i nadstawił ucha.
— Co takiego? Zapytał Old Shatterhand.
— Słyszałem coś — odparł Frank.
— Gdzie? W jaskini?
— Tak. Głuchy szmer jakgdyby podziemnego głosu. Boże miłosierny! Chyba to nie niedźwiedź!
— Wątpię!

95