Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nazywa kupą kamieni, gdyż jest kupą, składającą się z kamieni.
— Czy widzi pan tylko kamienie?
— Tak. Nic poza tem.
— Niech pan rozważy, że w takich okolicznościach nawet najmniejsza drobnostka nabiera ogromnej wagi!
— Tak, a zatem mam szukać drobnostki najmniejszej. Ale nic nie znajduję!
To samo mogli orzec pozostali. Tylko Apacz wydał cicho radosny okrzyk — Uff! — Jego spojrzenie padło na martwego chrabąszcza, do połowy wysuniętego z pod kamienia.
— Dziwne! — roześmiał się Old Shatterhand. — Tylko Winnetou zmiarkował, co mam na myśli. Frank, czy nie widzi pan tego czarnego chrabąszcza, który do połowy wychylił się z pod kamienia?
— Tak, chrabąszcz. Zauważyłem od początku.
— No, i — — —?
— No — — i — —? Co no, co i? Chrabąszcz i nic więcej!
— Nic więcej? Nawet bardzo wiele, gdyż stwierdza, że stoimy przed jaskinią.
— Jakto? Ten? Co on może twierdzić? Gdyby nawet rozmawiał po ludzku, to przecież tylko za życia.
— Tak. Co go jednak pozbawiło życia?

94