Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Milcz pan z łaski swojej! — zgromił go urażony Frank. — Skąd Gideon i Ajalon — to rzecz moja, a nie pana. Nie wtrącaj się pan do mojej wiedzy, jak ja się nie wtrącam do pańskiej! Wszak zostawiam panu wolną wolę. Czy pan wprowadza do opery jezioro nafty, czy operę do jeziora nafty, to mnie nic a nic nie obchodzi!
Odwrócił się i przyłączył do Drolla, Sama, Dicka Stone i Willa Parkera, którzy, podobnie jak Old Shatterhand i Winnnetou, zaczęli badać teren. Old Shatterhand zauważył ich, pośpieszył szybko i poprosił.
— Miejcie się na baczności, messurs; nie zacierajcie śladów! Co właściwie chcecie tutaj wypatrzeć?
— Chcemy odszukać miejsce, gdzie napadnięto na pięciu białych, — odpowiedział Hawkens.
— Nie odszukacie. Nasze konie zatarły wszelkie ślady nieopodal wąwozu. My szukamy czego innego, znacznie ważniejszego
— Czego, sir?
— Jaskini, gdzie ukrywano beczki z naftą. Hultaje dobrze zatarli ślady.
— Nie do wiary! Jaskinia, która może pomieścić tyle beczek, musi być obszerna, a zatem mieć szersze wejście. Wytoczono beczki nad wodę i po odszpuntowaniu i wypróżnieniu ukryto zpowrotem. Musiały przecież pozostać ślady!

90