Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szem! Nie jest rzeczą wykluczoną, że spotkamy Nawajów.
— Co z tego?
— Pomszczą śmierć obu wywiadowców.
Pshaw! Skąd mogą wiedzieć, co się zdarzyło?
— Skąd? Czy nie słyszał pan, co mówił Mokaszi? Było trzech Nawajów, a nie dwóch. Trzeci będzie nas ścigał.
Król naftowy nastroił twarz, która miała dotychczas wyraz powagi i namysłu, do szyderczego śmiechu i rzekł:
— Teraz widać, co z pana za mądry ptaszek! Czy mniema pan, że Mokaszi szczerze wyraził swoje zdanie?
— Tak.
— Istotnie? Muszę wobec tego oświadczyć, że nigdy z pana nie będzie prawdziwy westman. Mokaszi wyruszył na zwiady. Fakt, że nie wyręczał się zwyczajnymi wojownikami, świadczy o tem, że przykłada do wywiadu ogromną wagę. Natrafił na trzech wrogów, którzy też są wywiadowcami, i musi uczynić wszystko, aby ich unieszkodliwić. Dwóch zastrzeliłem własnoręcznie; trzeci jeszcze żyje i widział Nijorów. Nie będzie nas teraz ścigał, lecz jak najprędzej pomknie do swego plemienia, aby donieść o wrogach. Mokaszi musi za wszelką cenę starać się temu zapobiec; puści się śladem Nawaja, aby go dogonić. Czy pojął pan, czy nie?

37